Młodzi Socjaliści Młodzi Socjaliści
544
BLOG

Samolińska: W obronie polskiej rodziny

Młodzi Socjaliści Młodzi Socjaliści Polityka Obserwuj notkę 19

 

Od jakiegoś czasu uczestniczę w sztucznym według mnie konflikcie między "lewicą społeczną" a "lewicą kulturową". I tak do spraw, którymi chce się zajmować ta pierwsza należą kwestie ekonomiczne, lokatorskie, pracownicze i socjalne, zaś ta druga, zupełnie ponoć niepotrzebnie, pochyla się nad nierównością płci, angażuje się w działania antyfaszystowskie czy ruch emancypacyjny osób LGBTQ. Podział, jak mówiłam, jest podziałem pozornym - bo nierówność płci ma również wymiar ekonomiczny, bo trudno nie zauważyć, że środowiska dające się omamić ruchom nacjonalistycznym to osoby z grup defaworyzowanych społecznie, bo - i to właśnie chciałabym zaznaczyć w tym tekście - przy rozważaniach na temat poziomów dyskryminacji osób nieheteroseksualnych w Polsce nie da się pominąć aspektów socjalnych, lokatorskich i wpływu tej dyskryminacji na sytuację materialną gospodarstw domowych par jednopłciowych.

Małżeństwo czy, szerzej, rodzina, posiada rozmaite funkcje społeczne - część z nich jest związana z zaspokajaniem potrzeb emocjonalnych, seksualnych, kulturalnych, rekreacyjno-towarzyskich. Część z wychowywaniem dzieci (należy tu wspomnieć, że, wbrew powszechnej niestety opinii, domaganie się regulacji wobec jednopłciowego rodzicielstwa nie wynika z roszczeniowej postawy takich par, które CHCIAŁYBY wychowywać dzieci - nie, wynika z tego, że jednopłciowe rodzicielstwo jest faktem i brak tych regulacji odbija się na takich rodzin w zwielokrotniony sposób, również w aspekcie ekonomicznym). Małżeństwo daje też pewne zabezpieczenie socjalne, przyczynia się do ekonomicznego bezpieczeństwa, pełni istotną rolę w polityce społecznej - zwłaszcza w kraju, w którym instytucjonalizacja opieki, pomoc społeczna i system zabezpieczenia społecznego są traktowane po macoszemu. Związek nieformalny nie jest czy nie musi być w żaden sposób gorszy w wypełnianiu tych pierwszych zadań - ludzie mogą kochać się tak samo bez papierka, rozmaite instytucje mogą piętnować pozamałżeńskie stosunki seksualne - ale na szczęście żyjemy w kraju bez seksualnej policji. Jest dla mnie zupełnie oczywiste, że możliwość formalizacji związku jest ważna również w tych aspektach - bo wielu ludzi na pewnym etapie życia ma taką potrzebę i to, że państwo pozbawia kogoś tej opcji ze względu na orientację seksualną, jest głęboko niesprawiedliwe i niezgodne z ideą równości wszystkich obywateli i obywatelek wobec prawa.

Jednak, jak rozumiem, "lewica społeczna" uważa tę nierówność za niezwiązaną ze sprawami ekonomicznymi, za temat poboczny wobec problemu ubóstwa, wyzysku czy braku dostępu do usług publicznych. Nic bardziej mylnego. Małżeństwo daje szereg przywilejów w zakresie majątkowym i zabezpieczenia społecznego. Małżonkowie mogą wspólnie rozliczać się z podatków. Mogą się wzajemnie ubezpieczać zdrowotnie. Jeśli jedno z nich zachoruje przewlekle, drugie ma obowiązek się nim opiekować - i jeśli nie jest w stanie w związku z tym podejmować pracy zarobkowej, państwo (rzecz jasna, na zatrważająco niskim poziomie) rekompensuje rodzinie te pieniądze przez zasiłek pielęgnacyjny. W przypadku śmierci jednego z małżonków, druga osoba, w pewnych określonych sytuacjach, otrzymuje rentę wdowią. Określone są zasady dziedziczenia prawa do lokalu komunalnego czy socjalnego, istnieją realne ułatwienia do wspólnego wzięcia kredytu mieszkaniowego (i nie mówię tutaj tylko o programie "Rodzina na swoim" czy innych programach preferencyjnych - raczej o to, że bierze się go jako jeden podmiot, w tej chwili strony związku mogą wziąć swoje, osobne kredyty, każde z nich na swoją połowę wspólnego mieszkania - co po pierwsze sprawia, że trudniej jest taki kredyt dostać, po drugie podwyższa oprocentowanie, po trzecie - stwarza ogromne ryzyko w przypadku rozstania się osób, które wzięły na siebie takie zobowiązanie). Istnieje też szereg regulacji w przypadku rozstania - można określić, czy rozpad nastąpił z czyjejś winy i żądać rekompensaty, mamy obowiązek alimentacyjny wobec współmałżonka, wreszcie, co bardzo istotne - małżonkowie zwolnieni są z podatku spadkowego i dziedziczą po sobie automatycznie. Życie w małżeństwie bardzo ułatwia też wspólne wychowywanie dzieci - niezależnie od tego, czy małżonkowie są tych dzieci biologicznymi rodzicami. Ze względu na "kontrowersyjność" tematu rzadko rozmawia się o rodzicielstwie jednopłciowym - tymczasem jest to on niezwykle istotny i bolesny - bo niewidoczność prawna tego zjawiska odbija się przede wszystkim na dzieciach, które się w takich rodzinach wychowują. Nie mają prawa do dziedziczenia po nie-biologicznym rodzicu, rodzic nie-biologiczny nie może korzystać z ulg podatkowych, wynikających z rodzicielstwa (co odbija się na sytuacji finansowej całego gospodarstwa domowego), zaś w przypadku rozstania czy śmierci rodzica biologicznego, może całkowicie stracić kontakt z dzieckiem, którego wychowaniem się zajmował, często z ogromną szkodą dla dziecka, które nie ma też prawa ani do alimentów ani renty sierocej. Wedle szacunków Kampanii Przeciw Homofobii, takich dzieci w Polsce jest około 50 tys., więc nie jest to, jak chciałoby wielu, nieistniejący problem.

Wszystkie te prawa i obowiązki, które de facto są instrumentami polityki społecznej, mającymi zwiększać bezpieczeństwo socjalne jednostek i rodzin, są niedostępne dla par żyjących w związkach nieformalnych. Być może ktoś uzna, że to wykluczające - ale pary heteroseksualne pozbawiają się ich poniekąd z własnej woli - bo dla nich dostępne jest małżeństwo. Pary jednopłciowe natomiast, zwłaszcza pary wychowujące dzieci - a to zazwyczaj są pary lesbijskie, które i tak są rodzinami gorzej sytuowanymi, bo kobiety w Polsce zarabiają średnio o 15% mniej - nie mają i nie mogą mieć do nich dostępu tylko i wyłącznie ze względu na swoją orientację seksualną. Jeśli pozbawianie 2 mln obywateli i obywatelek oraz ich dzieci dostępu do szeregu instrumentów zabezpieczenia społecznego i usług publicznych nie jest sprawą lewicy, to szczerze powiem, że nie wiem co nią jest.

Pytanie oczywiście brzmi i brzmieć powinno: czy projekt posła Dunina z PO rozwiązuje te problemy? Większości nie. Znajdują się tam zapisy w sprawach tak oczywistych jak informacje o stanie zdrowia nieprzytomnego partnera czy partnerki, prawo do odmowy zeznań przeciw niemu/niej, prawo do urządzenia pochówku. Jednak pomiętych zostało bardzo wiele elementów właśnie z zakresu zabezpieczenia społecznego - jak możliwość ubezpieczania się wzajemnie w Narodowym Funduszu Zdrowia, zasiłki pielęgnacyjne, renty wdowie, nie ma też słowa o jednopłciowym rodzicielstwie. Debata toczy się gdzieś pomiędzy sugerowanym podobieństwem posłanki Grodzkiej do boksera, biciem się w piersi z hasłem "nie chcemy małżeństw", a doszukiwaniem się w związkach partnerskich tematu zastępczego wobec prywatyzacji Lotosu czy przywracania funduszu kościelnego. Tymczasem słyszalnym głosem lewicy powinny być właśnie pytania o problemy 5% społeczeństwa, które pozostają nierozwiązane i które nie mogły zostać rozwiązane w czasie szopki sejmowej sprzed kilku dni.

Justyna Samolińska

www.mlodzisocjalisci.pl

W dziale publicystyka zamieszczamy wypowiedzi członków, sympatyków i zaproszonych do dyskusji z nami osób. Debata ma służyć wypracowaniu stanowisk Młodych Socjalistów i wymianie poglądów w ramach pluralistycznej dyskusji. Jednocześnie głoszone w tekstach tezy są poglądami prywatnymi autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka